„Działałam jak na autopilocie. To była trzydziesta godzina na nogach”. Doświadczenia pielęgniarek na kwarantannie – cz. 2

Ten tekst przeczytasz w 4 min.

Autor: Marta Bogucka

Dla wielu pielęgniarek informacja o tym, że mogły zostać zarażone koronawirusem, to nie sygnał do tego, by zejść z placu boju, tylko początek jeszcze trudniejszej walki. Róża Morawiec, pielęgniarka z Opola, pomimo kwarantanny zdecydowała się zostać ze swoimi pacjentami. Czuła się za nich odpowiedzialna.

„Nie wiedziałyśmy, co robić”

– Na początku kwietnia w zakładzie opiekuńczo-leczniczym, w którym pracuję, kilkoro pacjentów zaczęło wykazywać objawy infekcji dróg oddechowych. Kiedy przyszłam na 24-godzinny dyżur w pierwszy dzień świąt, zastałam bardzo smutną, zmęczoną i wystraszoną koleżankę z dyżuru nocnego z dwoma pozytywnymi wynikami pacjentów na biurku. Żadna z nas nie wiedziała, co robić – opowiada Róża Morawiec.

– Mój poprzedni dyżur był tydzień wcześniej. Dostałam telefon z sanepidu, że od tego dnia jestem objęta kwarantanną. Kazano mi udać się do miejsca odbywania kwarantanny, ale zaraz później dostałam telefon od pielęgniarki naczelnej, że nie mogę zejść z dyżuru, bo cały pozostały personel jest już zamknięty w domach. Zapadła decyzja o przebadaniu wszystkich pracowników i pacjentów. Co miałam zrobić? – pyta retorycznie pielęgniarka. – Zostałam. Razem ze mną aż do rana następnego dnia została też koleżanka z nocnego dyżuru. Potem ta koleżanka otrzymała informację o pozytywnym wyniku testu i musiała się udać na izolację. Oddziałowa w tym momencie leżała już na oddziale zakaźnym z dusznością. Wcześniej brała dyżury za chore pielęgniarki, których wtedy jeszcze nie badano.

Wiadro zimnej wody

Słowo „kwarantanna” to było dla mnie wiadro zimnej wody. Martwiłam się o drugą pracę, o pacjentów, których musiałam zostawić samych. Bałam się o rodzinę – co jeśli zaraziłam syna, który ze mną mieszka? Na szczęście z ciężarną synową i wnuczkami nie widziałam się od ponad miesiąca. Dało mi to poczucie ulgi, bo to prawdopodobnie oznaczało, że nic im nie grozi – wspomina pielęgniarka.

– Na prośbę kierownictwa na czas odbywania kwarantanny przeniosłam się do szpitala. Ponieważ nie miałam objawów, sądziłam, że jestem zdrowa. Zaoferowałam, że będę zajmować się pacjentami. Rodzina nie była zdziwiona moją decyzją, ale bardzo się o mnie martwili. Były setki pytań o to, czy dam radę, jak się czuję, czy mam kogoś do pomocy. Tylko że ja też nie znałam na nie odpowiedzi – opowiada Róża Morawiec.

„Kto zajmie się pacjentami?”

Następnego dnia już było wiadomo, że co najmniej połowa pacjentów jest zarażona. Na placu boju został zespół składający się z jednej pielęgniarki, czyli mnie, dwóch opiekunek i trzech salowych. Zorganizowano nam miejsce do spania, ale kiedy miałam pójść spać? Pod czyim nadzorem zostawić ludzi z bardzo niską saturacją? Kto miałby im odessać wydzielinę z dróg oddechowych? Podać leki, kroplówki? Nie mogłam zostawić ich bez opieki – tłumaczy Róża Morawiec.

Gonitwa myśli

– Dopiero około południa dostałyśmy wsparcie. Przyszła koleżanka z innego oddziału, bez doświadczenia w naszych obowiązkach. Wdrożyłam ją i położyłam się na godzinę, ale nie dało się zasnąć. Miałam gonitwę myśli, bałam się o syna, którego mogłam zarazić. Wieczorem zadzwoniła pani dyrektor szpitala z pytaniem, jak się czuję. Wtedy nic nie czułam. Działałam jak maszyna na autopilocie. Zaczynało mi się wyłączać myślenie. To była mniej więcej trzydziesta godzina na nogach – wspomina pielęgniarka.

Wszystkie wyniki dodatnie

– Od pani dyrektor dowiedziałam się, że mam dodatni wynik testu. To mnie otrzeźwiło na kolejnych kilkadziesiąt godzin. U wszystkich pacjentów z ZOL-u też stwierdzono dodatnie wyniki. Przeraziłam się, że mogłam zarazić pielęgniarkę, która przyszła do pomocy. Następnego dnia rano znów dostałam telefon z sanepidu, że mam się udać na izolację w domu. Pojechałam do domu, myśląc tylko o tym, jak ochronić syna – opowiada Róża Morawiec.

– Odbyłam długą rozmowę z pracowniczką sanepidu. Starała się rzetelnie wyjaśnić mi procedury i przedstawić możliwe scenariusze. Przekazałam jej dane wszystkich osób, z którymi miałam kontakt, łącznie z adresami aptek, które odwiedzałam, by kupować leki dla pacjentów. Czekanie na ich wyniki to był koszmar. Miałam ogromne wyrzuty sumienia. Pamiętam płacz kobiety, której matka przebywała w szpitalu. Ta pacjentka na szczęście nie zaraziła się koronawirusem, ale i tak nie wiedziałam, jak ją pocieszyć. Później wyniki pacjentów z rejonu też okazały się ujemne.

„Czułam, że to wszystko moja wina”

– Na wyniki testów czeka się bardzo długo. Zadzwoniła do mnie znajoma z pytaniem, czy jak się ostatnio widziałyśmy, to już miałam wirusa, bo ona się o siebie boi. Miesiąc temu raczej jeszcze nie miałam. Sąsiadka w ogóle przestała wychodzić z domu, jakby to ona była na kwarantannie. Syn musiał z powodu kwarantanny zamknąć warsztat samochodowy. Czułam się temu wszystkiemu winna, złapałam dołka – opowiada pielęgniarka.

– Zaczęłam mieć objawy zakażenia – bóle stawów, mięśni, lekko podwyższona temperatura, utrata smaku. Zaczęłam się zastanawiać, co będzie, jeśli rzeczywiście coś mi się stanie. Syn przecież nie może wejść do mojego pokoju. Ciągle dzwonił telefon. Coraz więcej koleżanek z pracy z tymi samymi objawami…

„Z sanepidu żadnych wieści”

– Pod koniec kwarantanny policjanci pytali mnie o wyniki testu. Tylko że nikt mi go jeszcze nie zrobił. Minęły dwa tygodnie, a z sanepidu żadnych wieści. Czekanie przedłużało się na kolejne dni, telefony do sanepidu nic nie dawały. W końcu doczekałam się pobrania wymazu, ale już mojemu synowi nie wykonano testu. Dopiero po kolejnej rozmowie telefonicznej pobrano od niego wymaz. Kolejne dni mijają, żadnych informacji, a mi coraz trudniej usiedzieć na miejscu z nerwów – wspomina Róża Morawiec.

– Któregoś dnia zobaczyłam przed domem karetkę. Zdziwiłam się, bo wyników poprzednich testów nadal nie było. Okazało się, że przyjechali pobrać kolejne wymazy, bo poprzedni wynik był „niejednoznaczny”. Znów trzeba było czekać na wyniki. Na szczęście tym razem oba były ujemne – podsumowuje z westchnieniem pielęgniarka.

PRZECZYTAJ POPRZEDNI TEKST Z CYKLU #ZAWÓDPIELĘGNIARKA:

Przeczytaj także: Podostre zapalenie tarczycy nowym objawem klinicznym COVID-19?

Shopping cart

0
image/svg+xml

No products in the cart.

Kontynuuj zakupy