„Gdy wchodził w życie Standard Organizacyjny Opieki Okołoporodowej, wszyscy – i pacjentki, i personel medyczny, liczyli na poprawę warunków pracy i jakości udzielanych świadczeń. Dziś już wiemy, że stało się inaczej niż oczekiwaliśmy” – powiedziała w rozmowie z Evereth News Ewa Janiuk, Wiceprezes Naczelnej Rady Pielęgniarek i Położnych.
Evereth News, Natalia Janus: Przewodnicząca OZZPiP Krystyna Ptok powiedziała w mediach, że aktualnie sytuacja jest gorsza niż 14 lat temu, m.in. dlatego, iż wtedy pielęgniarki czy położne nie pracowały po czterysta godzin miesięcznie. Czy według Pani, położne mają o co walczyć? Czy te warunki pracy, zamiast się polepszać, są coraz trudniejsze?
Ewa Janiuk: Niestety, muszę potwierdzić tę diagnozę. Zawieszenie norm zatrudnienia dotyka w takim samym stopniu oddziały o profilach typowo ginekologiczno-położniczych. Najlepszym dowodem na braki personelu położniczego na tych oddziałach jest fakt, iż na wielu z nich pracują pielęgniarki. Położne są uczestnikami protestu, ponieważ problemy systemu ochrony zdrowia dotyczą nas w takim samym stopniu, jak pielęgniarek, lekarzy, diagnostów czy fizjoterapeutów.
Gdy wchodził w życie Standard Organizacyjny Opieki Okołoporodowej, wszyscy – i pacjentki, i personel medyczny, liczyli na poprawę warunków pracy i jakości udzielanych świadczeń. Dziś już wiemy, że stało się inaczej niż oczekiwaliśmy. W wielu miejscach nie ma możliwości, by zapisy Standardu funkcjonowały tak, jak powinny – powodem są właśnie braki kadrowe. Trudno na przykład oczekiwać, by położna opiekująca się rodzącą była w stanie utrzymać z nią bezpośredni kontakt, jeżeli jednocześnie jest zobowiązana do realizacji zadań na innym odcinku, choćby do asystowania na sali cięć cesarskich lub zabezpieczania opieki położniczej na izbie przyjęć, często oddalonej od bloku porodowego.
Które z tych ośmiu powyższych postulatów są dla położnych najważniejsze i dlaczego?
– Jeżeli mówimy o postulatach płacowych, to głównie w kontekście rzeczywistej wyceny świadczeń medycznych. Pozostałe kwestie, o które zabiegamy dotyczą warunków pracy. Jedną z nich są normy zatrudnienia, które zostały zniesione, a przekładają się na bezpieczeństwo zawodowe położnych, ale przede wszystkim naszych podopiecznych. Niestety, to błędne koło, ponieważ głównym czynnikiem wprowadzenia tych zmian (red. zniesienia norm zatrudnienia) był właśnie niedobór personelu.
Zastanawia mnie, jakie nastawienie do pracy ma personel takiej jednostki, gdzie te braki są naprawdę dotkliwe.
– Gdy liczba podopiecznych uniemożliwia prawidłową opiekę i stwarza zagrożenie, personel nie podejmuje się pracy w takich warunkach. Ograniczanie działań do „najważniejszych” na dłuższą metę staje się trudne do zniesienia. Koncentrowanie się na czynnościach czysto instrumentalnych, bez czasu na edukację i bezpośredni kontakt z pacjentem, jest dla położnych bardzo frustrujące. Ten dyskomfort pogłębia fakt, że jako osoby będące najbliżej pacjentek stają się często obiektem wyładowania ich bezsilności, zmęczenia i żalu związanego z niedociągnięciami opieki zdrowotnej.
O jakich problemach jeszcze najczęściej mówi się w środowisku położniczym?
– Brak personelu pomocniczego, biurokracja, problemy organizacyjne dodatkowo przyczyniają się do nadmiernego obciążenia pracą. Gdy dołożymy do tego jeszcze kwestię niepełnego wykorzystania kompetencji zawodowych położnych (dotyczy to w takim samym stopniu pielęgniarek), to mamy pełny obraz nabrzmiałego problemu. Położne, podobnie jak inni profesjonaliści w opiece zdrowotnej, przechodzą coraz częściej do sektora prywatnego. Nie tylko w poszukiwaniu lepszych zarobków, ale głównie poprawy warunków pracy i możliwości rozwoju zawodowego.
To, jak funkcjonuje ochrona zdrowia nie sprzyja zainteresowaniu zawodem młodego pokolenia. Średnia wieku położnych to już 51 lat. Jesteśmy więc zawodem deficytowym. Gdy określone gatunki zwierząt trafiają na listę zagrożonych wyginięciem, są chronione… Położne powinny trafić na taką listę – czas najwyższy, by decydenci zdali sobie z tego sprawę.
PRZECZYTAJ INNY TEKST Z CYKLU #PORADNIKPOŁOŻNEJ: