Mężczyzna w roli położnego. Dlaczego tak mało mężczyzn wybiera ten zawód? (WYWIAD)

Ten tekst przeczytasz w 8 min.

– Mam wrażenie, że nadal pokutuje taka świadomość w facetach, że ten zawód jest po pierwsze niemęski, a po drugie kobietą powinna się zajmować kobieta. Inaczej to wygląda jeśli chodzi o lekarzy ginekologów – zwrócił uwagę w rozmowie z Evereth News położny z 11-letnim stażem pracy, Tomasz Kołodziejczyk z Samodzielnego Publicznego Szpitala Klinicznego nr 4 w Lublinie.

Mężczyzna w roli położnego. Dlaczego tak mało mężczyzn wybiera ten zawód? (WYWIAD)

Evereth News, Natalia Janus: Co skłoniło Pana do podjęcia tego zawodu?

Tomasz Kołodziejczyk: Absolutny przypadek. Historia zaczyna się jeszcze w liceum, kiedy podczas spotkania z psychologiem, który określał nasze mocne i słabe strony okazało się, że mam predyspozycje do wykonywania zawodów medycznych, tj. ratownik medyczny, pielęgniarz, fizjoterapeuta. Jak powiedziała wówczas psycholog, nie boję się trudnych decyzji, wyzwań oraz warunków w jakich przyjdzie mi pracować.

Początkowo planowałem studia na kierunku Rehabilitacja Sportowa, jednak z uwagi na to, że wówczas na AM w Lublinie nie prowadzono rekrutacji na tym kierunku, zdecydowałem się na fizjoterapię. Los tak chciał, że tuż przed egzaminem sprawnościowym uszkodziłem kolano. Utrata tak dużej ilości punktów z egzaminu sprawnościowego nie wchodziła w grę i nagle na horyzoncie pojawiło się Położnictwo. Kierunek dotąd mi nieznany ale dosyć ciekawy, przy tym na Akademii Medycznej, na którą chciałem się dostać.

Mężczyźni byli i są nieliczną grupą wykonującą ten zawód. W Polsce zarejestrowanych jest obecnie 75 położników. Nie obawiał się Pan pracy głównie w środowisku kobiet?

– Na naszym roku i rocznikach starszych było nas razem czterech. Można powiedzieć, że niejako przecieraliśmy szlaki. Początki nie były łatwe, nie raz musiałem pokazać, że jestem, ponieważ nikt nie zauważał rodzynka na sali. Musiałem sobie trochę wywalczyć swoje miejsce w grupie.

Próbą dla mnie były pierwsze praktyki w Oddziale Położniczym Szpitala Klinicznego w Lublinie. Same koleżanki w grupie i ja. Reakcje, co zaskakujące bardzo pozytywne. Dużo śmiechu, ogromna frajda i satysfakcja, że dałem radę. Musiałem przełamać barierę wstydu swojego oraz pacjentek…. ale od czego jest żart i odrobina humoru.

Śmiejąc się z samego siebie, szczególnie przy zawstydzonych pacjentkach można dużo pozytywnego zdziałać i tak właśnie było w moim przypadku. Kolejne praktyki były już znacznie łatwiejsze… ja wiedziałem jak się zachować, a pacjentki z rożnych oddziałów stawały się coraz mniej zawstydzone.

 

Mężczyzna w roli położnego. Dlaczego tak mało mężczyzn wybiera ten zawód? (WYWIAD)
Tomasz Kołodziejczyk – położny z 11-letnim stażem pracy, z Samodzielnego Publicznego Szpitala Klinicznego nr 4 w Lublinie

Pracuje Pan na oddziale noworodkowym. Jakie są Pana główne zadania?

– Praca na oddziale noworodkowym trwa 24 godziny przez 7 dni w tygodniu. Sami nazywamy go oddziałem, który nigdy nie śpi. Wśród moich kompetencji jest m.in. opieka nad noworodkiem i wcześniakiem, edukacja pacjentek pod kątem pielęgnacji, karmienia, laktacji, pomoc w rozwiązywaniu problemów (szeroko pojętych), ale także wsparcie emocjonalne i rozmowa. Ponadto wykonujemy wszystkie procedury związane z noworodkiem i wcześniakiem, przyjmujemy na oddział, zaopatrujemy kikut pępowinowy, jak również mierzymy i ważymy dziecko. Zapewniamy kontakt skóra do skóry, pomagamy w przystawianiu do piersi czy pielęgnacji, zakładamy wkłucie obwodowe.

Oprócz tego w czasie leczenia oraz diagnostyki współpracujecie z lekarzem?

– Tak, oczywiście. Pobieramy badania, bierzemy udział w wizycie lekarskiej, podczas badania USG czy echo serca. Współpracujemy również z innymi specjalistami, w tym z neurologiem, neurologopedą czy kardiologiem dziecięcym. Monitorujemy stan ogólny, pulsoksymetrię, badania przesiewowe, badania słuchu. Zgłaszamy patronaże, wykonujemy szczepienia noworodków, prowadzimy dokumentację. To nie koniec zakresu naszych obowiązków, jednak są to najważniejsze z nich. Czynności, które wykonujemy przy małym pacjencie w naszym Oddziale zależą przede wszystkim od jego stanu zdrowia.

Nasze zadania są tak na prawdę uwarunkowane stanem pacjenta. Czasami jest to tylko przyjęcie, pobranie badań, założenie wkłucia obwodowego i wykonanie pierwszych czynności pielęgnacyjnych, a później przeniesienie na Oddział Intensywnej Terapii Noworodka. Natomiast częściej to w naszym Oddziale odbywa się cała cześć diagnostyczno – lecznicza.

Pracuje Pan w Szpitalu Klinicznym o trzecim stopniu referencyjności. Z jakimi problemami przyjmowane są pacjentki?

– Trafiają do naszego szpitala pacjentki z obciążonym wywiadem położniczym, z chorobami współistniejącymi w ciąży, cukrzycą, nadciśnieniem, niedoczynnością tarczycy, cholestazą. Ponadto hospitalizujemy wszystkie pacjentki z ciążami zagrożonymi, powikłanymi, po operacjach ginekologiczno – położniczych, wieloródki oraz kobiety w średnim wieku z obciążeniami zdrowotnymi.

Pracował Pan również prawie 3 lata w Oddziale Intensywnej Terapii Noworodka.

– Tak, ale tam jednak praca wyglądała zupełnie inaczej. Pomimo tego, że często pacjentem był również noworodek donoszony, zdecydowanie częściej opiekowaliśmy się skrajnymi wcześniakami lub noworodkami, które urodziły się z obciążeniami genetycznymi czy wadami wrodzonymi.

Jednak ten etap już od wielu lat jest za mną. Ale z racji tego, że jesteśmy niejako jednym Oddziałem, współpracujemy blisko jako Zespoły.

Za co lubi Pan swoją pracę?

– Za brak nudy, za to, że mam kontakt z drugim człowiekiem i możliwość opiekować się istotą, która jest tak bardzo niewinna, niesamodzielna i zależna od nas.

Z drugiej strony uważam, że rola położnej w Oddziale Neonatologii jest trochę ograniczona, ponieważ głównym naszym zadaniem jest pomoc, wsparcie i edukacja. Nie pobieramy matkom badań, nie bierzemy udziału w diagnostyce…. dlatego moim zdaniem neonatologia powinna być swego rodzaju specjalizacją w położnictwie. Jeżeli człowiek poświęci się tej dziedzinie położnictwa, bardzo często musi poświęcić dużo czasu, żeby móc znowu zajmować się problemami typowo kobiecymi. Jest to jednak tylko moje odczucie (i być może kilku moich koleżanek).

Jak się możemy domyślić, noworodek nie jest łatwym pacjentem?

– Zdecydowanie, dlatego trzeba nauczyć się go obserwować, odczytywać jego potrzeby czy zwracać uwagę na niepokojące objawy. Bez wsparcia kogoś doświadczonego czasami mogłoby nam cos umknąć, a do tego nie możemy dopuścić. Ta praca daje dużo satysfakcji, wdzięczności, ale przede wszystkim my jako personel bardzo lubimy to co robimy i zawsze wkładamy w swoją pracę 120% siebie.

Jak postrzegają Pana matki/ kobiety?

– Myślę, że dobrze. Nie spotkałem się do tej pory z negatywnymi reakcjami, a to jednak sukces. Matki maja do mnie zaufanie. Staram się go nie zawieść i pomagać, wspierać czy edukować najlepiej jak potrafię, nie zapominając przy tym, że jednak moim pacjentem jest dziecko.

Nasze pacjentki widząc nasze zaangażowanie są spokojne o swoje dzieci i tak samo jest w moim przypadku. Ja jestem tylko częścią Zespołu, a każdy z nas stara się wykonać swoją pracę najlepiej jak umie… Pacjentka musi widzieć w nas oparcie w różnych sytuacjach i my to oparcie dajemy. Pełnimy niekiedy różne role i staramy się z nich wywiązywać jak najlepiej. A wiadomo też, że zadowolony noworodek to zadowolona mama i odwrotnie.

Mężczyzna w roli położnego. Dlaczego tak mało mężczyzn wybiera ten zawód? (WYWIAD)

Pracuje Pan w tym zawodzie 11 lat.

– Jedni powiedzą, że to mało. Ja uważam natomiast, że to całkiem niezły wynik. Od 11 lat w tym samym szpitalu, z jedną tylko zmiana Oddziału, ale zawsze przy noworodku. Pacjentki bardzo często do nas wracają, rodzą drugie, trzecie czy kolejne dzieci…niekiedy spotykamy się z nimi przez kilka kolejnych lat.

Przez ten cały czas usłyszałem bardzo dużo miłych słów i gestów sympatii. To daje mi siłę do dalszej pracy. Chociaż czasami jest ciężko, a praca na prawdę nie jest łatwa, to jednak kiedy na końcu, w czasie wypisu słyszy się słowo „dziękuje” to człowiek zapomina o wszystkich przeszkodach, które stawały na drodze.  

Jakie kwestie są najtrudniejsze w zawodzie położnego z Pana perspektywy?

– Zawód położnej, położnego mam wrażenie, że trochę stracił na prestiżu. Środowisko jest bardzo mocno atakowane, chociaż na wiele rzeczy nie mamy wpływu. Zbyt małe obsady, duże obciążenie psychiczne i fizyczne, duża odpowiedzialność, ciągle narzucane nowe obowiązki….bardzo duża ilość pacjentek, porodówki, które nie widziały remontów od lat…zaniedbane oddziały, kiepskie warunki pracy…. i co równie ważne słaba płaca w stosunku do obowiązków i odpowiedzialności.

Wydaje mi się, że to są największe bolączki naszego zawodu. Z każdej strony ktoś nam coś zarzuca, ale nie daje nic w zamian. Ostatnio dużo się mówi o agresji słownej i fizycznej w stosunku do położnych pracujących głównie na traktach porodowych. O tym, jak są znieważane przez pacjentki czy ich bliskich. Zdarzają się pacjentki wymagające więcej atencji niż pozostałe, pacjentki które nie radzą sobie z nowa sytuacją, a nagle dostają dziecko i są z nim 24 godziny na dobę. Dlatego tak ważna jest komunikacja, ponieważ czasami wystarczy rozmowa, żeby wyjaśnić pewne sporne kwestie.

Czy podejmowane są jakieś działania w tym kierunku, aby wyeliminować te nieprzyjemne sytuacje?

– Jako środowisko osób pracujących w ochronie zdrowia zauważamy, że ten problem się nasila. Przybiera różne formy ale efekt jest ten sam…. Ratownik Medyczny, Lekarz, Pielęgniarka, Położna zaczynają się zastanawiać nad zmianą miejsca pracy, nad zmianą zawodu…. zastanawiają się czy prawo faktycznie w jakimś stopniu ich chroni czy tylko wymaga i karze…

Niby mamy ochronę prawną jaka przysługuje funkcjonariuszowi publicznemu, ale ludzie po pierwsze nie maja o tym pojęcia, a po drugie rzadko się zdarza, żeby ktoś został pociągnięty do odpowiedzialności z powodu zniewagi personelu medycznego lub naruszenia naszej nietykalności.

Jakie według Pana kroki powinny zostać posunięte, aby zawód położnej/ położnego był bardziej szanowany?

– Wydaje mi się, że potrzeba głębokich zmian systemowych, aby wszystko wróciło na dobre tory. Mam wrażenie ze pewne światełka w tunelu już się pojawiły. Myślę tu o normach zatrudnienia, ustawie o minimalnym wynagrodzeniu czy poradach pielęgniarskich i położniczych. Nabiera to rumieńców, jednak jeszcze dużo jest do zrobienia.

Jako położny chciałbym, aby prowadzenie ciąży fizjologicznej wróciło w ręce położnych. Mamy w Polsce bardzo zdolne i bardzo dobrze wykształcone położne. Dlatego czas najwyższy, aby ta kwestia została załatwiona.

Mężczyzna w roli położnego. Dlaczego tak mało mężczyzn wybiera ten zawód? (WYWIAD)

Co faktycznie dała położnym ustawa o minimalnym wynagrodzeniu?

– W naszych pensjach widać lekkie wzrosty i dzięki temu zawód zrobił się bardziej atrakcyjny, jednak dalej to nie jest nawet połowa tego co pielęgniarki i położne potrafią zarobić na zachodzie…i to jest trochę upokarzające i przykre, ponieważ cały zachód, a nawet wschód polskie położne i pielęgniarki bardzo szanuje za swoją wiedzę, fachowość, wszechstronność, a tutaj na miejscu nie jest to już tak widoczne… Dlatego powinniśmy pracować nad pewnymi zmianami, a wraz z rosnącymi kompetencjami powinny iść dodatkowe pieniądze.

Dlaczego tak mało mężczyzn według Pana wybiera ten zawód?
– Mam wrażenie, że nadal pokutuje taka świadomość w facetach, że ten zawód jest po pierwsze niemęski, a po drugie kobietą powinna się zajmować kobieta. Inaczej to wygląda jeśli chodzi o lekarzy ginekologów.

Już teraz brakuje w Polsce pielęgniarek i położnych. Jak według Pana będzie wyglądała sytuacja w branży pod tym względem za kilka lat?

– Stoimy w obecnym czasie nad przepaścią. Raporty Naczelnej Izby Pielęgniarek i Położnych są zatrważające. Wiele naszych koleżanek i kolegów już niedługo pożegna się z zawodem. Odejdą na zasłużone emerytury, a młodzieży nie widać na horyzoncie.

Ta zapaść i największe braki personelu jest szczególnie widoczna w szpitalach powiatowych, miastach, gdzie nie ma uczelni medycznych. Dlatego nadal trzeba ciężko pracować nad tym, aby te zawody były atrakcyjne dla osób, które dopiero wybierają swoją drogę. Należy zachęcać i pokazywać, że się nie cofamy, a cały czas rozwijamy.

Z jakimi problemami w opiece neonatologicznej czy okołoporodowej spotyka się Pan najczęściej? Co według Pana powinno się zmienić w tym zakresie?

– Myślę, że przede wszystkim bolączką jest bardzo duża medykalizacja towarzysząca ciąży. Dziesiątki tabletek, leków, suplementów, których przyjmowanie w wielu przypadkach nie ma uzasadnienia. Problemem jest również zaniedbana edukacja czy współpraca w małym zakresie miedzy lekarzami ginekologami a położnymi.

Jak podkreślę raz jeszcze, uważam, że to położne powinny przejąć prowadzenie ciąży fizjologicznej. Mam wrażenie, że wtedy pacjentki miałyby większą świadomość zmian jakie zachodzą w ich organizmie oraz jak się na te zmiany przygotować. Teraz pacjentki są bardzo zagubione. Zderzają się z rzeczywistością dopiero w momencie, kiedy ktoś na ich brzuchu kładzie nowonarodzone dziecko, a wtedy jest za późno. Uważam, że przygotowanie ciężarnych przez położną jest bardziej kompleksowe i wydaje mi się, że taka zmiana byłaby czymś na prawdę znaczącym.

A jak skomentuje Pan tak duży odsetek cięć cesarskich w Polsce?

– Niewątpliwie w wielu przypadkach cięcia wykonywane są za wcześnie lub bez wskazań. W Polsce niestety mamy bardzo duży odsetek ciąż zakończonych w ten sposób i szczerze mówiąc mam wrażenie, że to również przez to, że współpraca położnej i ginekologa jest na niskim poziomie.

Ciecie cesarskie w świadomości wielu, nawet moich pacjentek jest zabiegiem medycyny estetycznej… Jest tylko delikatnym nacięciem, które bez żadnych powikłań pozwoli zakończyć im pewien etap. Niestety tak nie jest…nie jest to zabieg tylko operacja, która niesie za sobą pewne ryzyko. Wiele kobiet podważa pozytywne aspekty porodu naturalnego, tłumacząc, że bardziej boli i jest mniej bezpieczne dla matki i dziecka…

Dlaczego poród zakończony w sposób naturalny jest lepszy dla noworodka i dla mamy?

– Poród siłami natury nie obciąża dziecka w taki sposób jak ciecie. Daje mu możliwość w płynny sposób dostosować się do nowych warunków. Dodatkowo, mama może od razu cieszyć się pierwszym kontaktem skóra do skóry, przystawieniem do piersi, momentami, których niestety ciecie cesarskie zwyczajnie pozbawia…

Cięcie cesarskie odbiera kobietom samodzielność, a dziecku spokojne, delikatne i etapowe przejście na świat. Cesarka niestety często prowadzi również do pewnych zaburzeń poporodowych, przede wszystkim zaburzeń oddychania, które dla noworodka mogą być bardzo niebezpieczne.

Jaki był przełomowy moment w Pana drodze zawodowej?

– Szczególnie ważne dla mnie były praktyki w Oddziale Neonatologii, które pozwoliły mi tak na prawdę wybrać w jaką zawodową stronę chciałbym pójść. Również podczas pracy na Oddziale Intensywnej Terapii Noworodka trafiłem na ludzi, którzy pokazali mi jak ważna, ciężka ale też przynosząca ogrom satysfakcji jest to praca. Że jesteśmy potrzebni tym bezbronnym maluszkom do tego, aby mogły żyć, oddychać, jeść i rozwijać się. Praca ta nauczyła mnie pokory, tego jak kruche jest życie, ale również tego, że czasami los wcale nie jest po naszej stronie i nie pozwoli nam, aby w każdym przypadku zakończenie było szczęśliwe…

 

PRZECZYTAJ POPRZEDNI TEKST Z CYKLU #PORADNIKPOŁOŻNEJ:

 

Shopping cart

0
image/svg+xml

No products in the cart.

Kontynuuj zakupy