Czy rząd podejmuje słuszne decyzje przy zarządzaniu epidemią? Wywiad z Pielęgniarką na Obcasach [cz. 2]

Ten tekst przeczytasz w 4 min.

Rozmawiała: Marta Bogucka

„Nie radzimy sobie z epidemią. Mamy coraz więcej zakażeń, szpitale są zapełnione, brakuje respiratorów i łóżek. Przez nieudolność rządzących cała odpowiedzialność za to spada na lekarzy i pielęgniarki. Jak się wybronimy, kiedy skończy się pandemia?” – pyta Anna Zawalnicka, autorka bloga Pielęgniarka na Obcasach. W rozmowie z Evereth News mówi o tym, kto może najbardziej ucierpieć z powodu decyzji rządzących i skąd się biorą aktualne problemy systemu ochrony zdrowia.

Braki kadrowe pozostają obecnie największym problemem systemu ochrony zdrowia. Co sądzi Pani o decyzji rządzących, by do pracy przy chorych na COVID-19 angażować lekarzy bez specjalizacji lub ze specjalizacją w innych dziedzinach? Czy rzeczywiście poprawi to sytuację, czy też spowoduje jeszcze więcej problemów?

To, co się obecnie dzieje, to efekt narastających od dłuższego czasu problemów systemowych. Jeszcze przed epidemią brakowało przecież personelu. Lekarzy, pielęgniarek czy fizjoterapeutów było za mało. Młode pielęgniarki pracują na kilku etatach w różnych szpitalach, nie mają godnych pensji, są przepracowane. Wydolność systemu zapewniały do tej pory pracujące emerytki i rencistki, ale one wycofują się teraz z pracy. W systemie zrobiła się nagle wielka dziura, którą trzeba jakoś zapełnić.

Skierowanie do pracy przy pacjentach nie w pełni wykwalifikowanego personelu to w tej sytuacji najgorsza możliwa decyzja. Na lekarzach ciąży teraz ogromna odpowiedzialność. Chirurdzy, laryngolodzy czy nawet ginekolodzy mają leczyć na oddziałach intensywnej terapii pacjentów z obustronnym zapaleniem płuc. Mają brać odpowiedzialność za ewentualne powikłania lub zgon. Trudno oczekiwać od lekarza, który przez ostatnich 20 lat leczył złamane kości, by w sytuacji stresowej w pełni profesjonalnie przeprowadził intubację. Wcale się tym lekarzom nie dziwię, że się nie zgadzają.

A co Pani sądzi o skierowaniu do pracy w szpitalach studentów medycyny?

Student nie ma prawa wykonywania zawodu, nie jest wykwalifikowanym pracownikiem. Według rządzących może zostać przydzielony do pomocy w zespole pielęgniarskim. W takiej sytuacji to ja jako pielęgniarka odpowiadam za jego działania. Co jeżeli taki student źle rozpuści lek albo poda go w nieprawidłowy sposób? Praca w zawodach medycznych wiąże się z olbrzymią odpowiedzialnością. W przypadku popełnienia błędu nie da się zwrócić ludzkiego życia.

Odpowiedzią na te problemy miała być tzw. ustawa o dobrym Samarytaninie, chroniąca medyków przed odpowiedzialnością za nieumyślne błędy medyczne.

Dzisiaj chroni nas ustawa, ale za jakiś czas pandemia się skończy i wtedy zaczną działać firmy ubezpieczeniowe. Cała dokumentacja medyczna zostanie prześledzona, wszystkie błędy zostaną wyciągnięte. Będzie wysyp spraw sądowych, walki o odszkodowania. Jak medycy się wtedy wybronią?

Ze strony rządu pojawiają się ostatnio kolejne sprzeczne informacje o tzw. ustawie covidowej. Niepewną kwestią pozostaje dodatek do pensji dla medyków zaangażowanych w walkę z epidemią. Najpierw pojawiła się informacja, że dostaną go tylko odgórnie skierowani medycy, następnie poinformowano, że dodatek obejmie wszystkich, potem z tego oświadczenia również się wycofano. Ostatecznie prezydent ma jednak podpisać nowelizację ustawy zatwierdzającą dodatek dla medyków. Co Pani sądzi o tej sytuacji?

Informacja o tych dodatkach do pensji jeszcze pogorszyła opinię społeczeństwa o pracownikach ochrony zdrowia. No bo jak to – medycy są mało zaangażowani, mimo to dostali dodatkowe pieniądze i wciąż nie chcą pracować? To jest podburzanie zaufania społecznego do zawodów medycznych. To doprowadzi do kolejnej fali hejtu na medyków. Powtórzy się sytuacja, która miała miejsce wiosną. To, co się teraz dzieje, świadczy wyłącznie o nieudolności rządzących.

Na koniec chciałam zapytać o głośny ostatnio wyrok Trybunału Konstytucyjnego, jednak nie w aspekcie etycznym, tylko zarządzania epidemią. Czy takie decyzje powinny Pani zdaniem zapadać w samym środku epidemii, kiedy system ochrony zdrowia staje się dramatycznie niewydolny?

Moim zdaniem to mogła być próba odwrócenia uwagi od tego, że nie radzimy sobie z epidemią. Mamy coraz więcej zakażeń, szpitale są zapełnione, brakuje respiratorów i łóżek, karetki stoją po kilka godzin, ludzie umierają pod drzwiami szpitali, bo nie ma dla nich opieki. Być może ta sytuacja miała sprawić, że ludzie zapomną o tym, co się dzieje w ochronie zdrowia. Myślę jednak, że rządzący nie przewidzieli skali protestów i ich konsekwencji dla rozwoju epidemii.

Możliwe też jednak, że dokładnie takiej reakcji społeczeństwa oczekiwali, by wprowadzić pełny lockdown i uciszyć naród, który jest oburzony nieudolnością dotychczasowych działań. Myślę, że kolejne konferencje premiera i ministra zdrowia pokażą, jaki rzeczywiście był cel. Sama uważam jednak, że strajki są potrzebne. Powinniśmy walczyć o swoje prawa.

PRZECZYTAJ POPRZEDNI TEKST Z CYKLU #ZAWÓDPIELĘGNIARKA:

Przeczytaj także: Nowa ustawa covidowa w Sejmie. Jakie zmiany się w niej znalazły?

Shopping cart

0
image/svg+xml

No products in the cart.

Kontynuuj zakupy